piątek, 31 października 2014

Rozdział VIII


Julliet's POV
Bałam się, cholernie się bałam, a Ty teraz pewnie spytasz czego, prawda? Ślubu czy tego, że ta pieprzona okolica jest jak z mego snu? Dreszcze wywołane zostały przez jedno i drugie. Myśli wręcz same błądziły po nieznanych scenariuszach. To jakbyś miał "deja vu", które przysłania prawdziwe wspomnienia. Jakbyś tkwił pomiędzy granicą szczęścia i bólu. Lecz przychodzi pewien moment, który każe wrócić do rzeczywistości i porzucasz wszystkie przemyślenia, by wejść do domku nieznajomej Ci projektantki u której rodzinne ciepło otula Twoją twarz. Czujesz jakbyś się właśnie tutaj wychował, ale to tylko sny na jawe. 
- Dzień dobry. Niezmiernie się cieszę, że to pani zaprojektuje mi suknię w której pójdę do ołtarza. - kobieta nie drgnęła. Stała w osłupieniu jakby zaraz miała zemdleć. 
- Przygląda mi się pani wystraszona jakby co najmniej ducha zobaczyła. 
- Oh jakbyś mi to z ust wyjęła, aczkolwiek nieważne. - w tym momencie spojrzała na bruneta, który stał tuż za nią. Właśnie go dostrzegłam. Po raz drugi. To ten sam chłopak ze stacji benzynowej. Lecz nie to było najważniejsze - przyglądając się jego tęczówkom uczucie rozdartego serca zawyło z rozpaczy. 
- Może przejdziemy do konkretów? - odezwał się z niecierpliwiony ojciec. 
- Tak tak oczywiście, zapraszam młoda damo do salonu. 
- Chciałbym, aby moja księżniczka wyglądała zjawiskowo w tym dniu. 
- Tato.. - zaczerwieniłam się delikatnie. 
- Bardzo kochasz swojego tatę? - wtrącił się szatyn. Ale co to ma do rzeczy? Zack miał rację - On jest dziwny. 
- Bardzo. 
- A tym czasem tatuś oszukuję swoją księżniczkę - wyszydził. 
- Nie mamy chyba czego tutaj szukać. Julli wychodzimy. 
- Nie, spokojnie. Przepraszam za zachowanie syna, przejdźmy do rzeczy. - uspokajała atmosferę pani Pati.
- Jak chciałabyś by ona wyglądała? 
- Zawsze marzyłam.. - i znów przeszkodził mi chłopak. Irytował mnie.
- Zawsze marzyłaś o długiej, do ziemi białej sukni z pięknymi wstawkami w pasie. 
- Tak, masz rację. - siedziałam oszołomiona na skórzanej kanapie. Skąd to wiedział? Nie znał mnie. A może każda dziewczyna taką chcę. Tak ten fason pewnie szybko schodzi u pani Bieber. 
- Czy chodzi Ci o coś takiego - pokazała mi kilka zdjęć. 
- Wiele kobiet pewnie takie chce?
- Jesteś pierwsza. 
- Ale.. Skąd pani ma te zdjęcia? 
- To zdjęcia mojej sukni ślubnej, lecz kiedyś z pewną młodą dziewczyną wpadłyśmy na lepszy projekt jej i tak powstała. 
- Muszę się przewietrzyć. - to normalne? Po raz kolejny "deja vu". A ta sukienka, to mój szkic. To mój rysunek. Wyjęłam z kieszeni kurtki kartkę na której wieczorami od kilku dni szkicowałam swoją wymarzoną suknię ślubną. 
- To takie niewiarygodne. - poczułam dłoń na swym ramieniu. 
- Tak już to słyszałam, jestem za młoda na ślub. 
- Nie o tym mówię Elen.. - znów Ona. Gdzie się nie pojawię słyszę jej imię. 
- Kim jest do cholery Elen? 
- Spójrz na mnie - podniósł mój podbródek tak, że spojrzałam w jego ciemne tęczówki. - Wiele razy szukałem Cię w snach, wiele razy w okolicy. Traciłem zmysły, ale Ciebie nie było. Zniknęłaś, umarłaś. Bałem się, cholernie bałem, że więcej Cię nie zobaczę, a tutaj odnajdujesz się. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaki jestem szczęśliwy - przytulił mnie. Od tak zniszczył barierę mej prywatności. Byłam onieśmielona, a w sercu zrobiło mi się gorąco, wręcz upał pustynny. W gardle całkiem zaschło. 
- Przestań.. 
- Proszę pozwól mi nacieszyć się Twą obecnością, gdy zaraz masz odejść. 
- Ochłoń. Przykro mi, że Twoja dziewczyna jak śmiem twierdzić o imieniu Elen umarła. Ale ja Ci jej przecież nie zastąpię. Weź się w garść. 
- Elen przetrzyj na oczy. Przypomnij sobie coś.  
- Proszę odejdź. 
- Nie błagam, nie zostawiaj mnie po raz kolejny. 
- Posłuchaj. Nazywam się Julliet, za tydzień biorę ślub, a Ty i Twoje historie to jak piąte koło u wozu dla mnie w tym momencie. 
- Nie mów tak. Kiedyś byłem dla Ciebie ważny. 
- Kiedyś to Cię nawet nie znałam. 
- Kurwa - krzyknął po raz pierwszy. - Otrząśnij się w końcu. Zrozum, że ta rodzina mydli tylko Ci oczy. 
- Nie mów źle na moją rodzinę, żegnam. Powiedz mamie, żeby się nie kłopotała gdzie indziej zamówię suknię. - ominęłam chłopaka szerokim łukiem prosząc tatę, abyśmy już stąd wyjeżdżali. Było dla mnie za wiele. Zachowanie chłopaka przerosło moje możliwości. 

Justin's POV. 
- Ona nic nie pamięta - zrzucałem wszystko z szafek. Byłem wściekły, emocje mną górowały, a mama i Jessica patrzyły na mnie jak na głupka. 
- Justin uspokój się. 
- Ona nic nie pamięta, nie pamięta mnie. 
- Przypomni sobie, wszystko wróci do normy. 
- Nic kurwa nie wróci. Ona odeszła mamo, odeszła w dniu gdy zabrałem ją na tę łódź. Cholera to moja wina. 
- Zabraniam Ci tak mówić. 
- Jessica zabierz mnie do ich domu. 
- Justin daj jej ochłonąć. Ona nie ma pojęcia co dzieję się. Jack wpoił jej wiarygodnie, wręcz dobitnie scenariusz kolorowego życia nastolatki. Musisz poczekać. 
- Nie mam na to czasu, trzeba działać. 
- Pozwól, że zrobimy to po mojemu. 
- Pomożesz mi do kurwy nędzy czy nie? - przycisnąłem ją do ściany. 
- Wsiadaj do mojego samochodu, zabiorę Cię tam. - szybko uległa, ale najbardziej w tym momencie obchodziła mnie Elen. Nic się nie zmieniła, może jeszcze bardziej wypiękniała, ale charakter miała ten sam. Zaborczy, a pewność siebie nadal górowała. 
- Daleko to? 
- Pół godziny drogi stąd. Co zamierzasz zrobić? 
- Porozmawiam z jej matką. Kobieta się ugnie, nie wytrzyma presji. 
- Co ci to da? Myślisz, że jak pogadasz z Loren to Elen wróci pamięć? Nie. 
- Po prostu dowiem się jakie Jack ma jeszcze plany wobec niej. 
- Ślub z Zackiem. Później będzie tylko wyłudzał od niej majątek jego rodziców. 
- Tylko po to ją trzymał u siebie? 
- Jest zdesperowany. Jego farma potrzebuję natychmiastowych pieniędzy. 
- Sukinsyn. Nie pozwolę mu jej skrzywdzić. 
- On robił już to nie raz. 
- Co masz na myśli? 
- Poniżał ją. Byłam nawet świadkiem jak ją uderzył. 
- Co? Zabije śmiecia. 
- Justin uspokój się. 
- Uspokoić? Kurwa gówno wiesz jednak - odpaliłem papierosa zdenerwowany całą tą sytuacją. Damski bokser się znalazł. Niech tylko złapię go w swoje łapy, a nie ręczę za siebie. 
- Co jeśli nie uda Ci się? Jeśli Ona nie wróci? 
- Na pewno nie dopuszczę do tego, Elen musi wrócić. 
- Co jeśli będzie zupełnie inaczej? 
- Nie dopuszczam do siebie takiej myśli. 
- To jest dom Jacka i Loren. - zatrzymaliśmy się przed ogromnym domem, w którym wszędzie paliło się światło. Tutaj wysiadłem, chciałem porozmawiać z jej nową matką, ale gdy ojciec by mnie zobaczył od razu by mnie wygnał. Cofnąłem się. Musiałem posłużyć się Jess. To ona musiała zaprosić starszą kobietę pod preekstem zrobienia niespodzianki dla Elen, a może Julliet. Byłem jej wdzięczny. Jessica wykazywała się na medal. 
- Dzień dobry - grzecznie przywitałem się z kobietą. - Mamy do pogadania. 
- Więc to nie chodzi o niespodziankę dla Julliet?
- Mówi pani o Elenie? - widać było jak sztywnieje, ale grała twardą. 
- O kim Ty chłopcze mówisz? - zmrużyła oczy. 
- Już nie udawajmy. Wiem doskonale wszystko, a dziewczyna jest nielegalnie przetrzymywana u Was. 
- Julliet to nasza córka. 
- To córka Katy i Jonson Montess. Wyobraża sobie co oni czuli, gdy policjant przekazywał im, że ich ukochana córeczka nie żyje? Wyobraża sobie pani to kurwa - uderzyłem zdenerwowany w blat stołu. 
- Nie, pani myśli dobrem swej ziemi. Nie obchodzą pani uczucia dziewczyny. Sprzedała ją pani. 
- Chłopcze pomyliłeś z kim naszą rodzinę i moją córeczkę. 
- Uwielbia pani kłamać? Ale czy przed policją też pani będzie taka cwana? 
- Zrozum to w końcu. To jest nasza jedyna córka. 
- Przestańmy w końcu. 
- Koniec młodzieńcze, wychodzę. 
- A więc nie przejmuję się pani, że Jack może trafić do więzienia? Z tego co wiem ma wyrok w zawiasach, a jeszcze teraz taka sprawa? Chętnie detektywi z Los Angeles się tym zajmą. 
- Ile mam Ci zapłacić byś odczepił się od naszej rodziny? 
- Nie chcę waszych zasranych pieniędzy, chcę swoją Elen z powrotem. - zaśmiała się.
- Więc to o to chodzi. Jest Ci bliska tak? 
- wystarczy, że przestaniecie jej wpajać jakieś głupie akcje. 
- Skoro jest Ci bliska i bardzo ją kochasz po prostu daj jej odejść. Ona nigdy już nie będzie Twoja. 
- Gdyby powiedział to pani mąż pewnie dostał by już w pysk. 
- Nie zbliżaj się do niej, albo.. - przerwałem jej. 
- Albo co? Wezwie pani gliny? Chętnie im opowiem o wszystkim.
- Albo więcej jej nie zobaczysz. 
- Wie pani co przeżywa jej matka? To wrak człowieka, ona pogrzebała całe swoje życie. 
- Jej matka stoi tutaj przed Tobą. 
- Nie wydurnia się pani. Przejrzy na oczy i nie rani innych. 
- Chłopcze nie mogę pozwolić na dalszy przebieg tej konwersacji. 
- Nie odpuszczę tak szybko. 

Julliet's POV
- Zack błagam przyjedź - wyszlochałam do telefonu okrywając się ciepłą kołdrą. Byłam wykończona. Mój stan psychiczny był podłamany. Sama nie rozumiałam wielu kwestii. Musiałam z kimś porozmawiać, a wiedziałam, że Jessica już mi nie pomoże. Oszukiwała mnie i czerpała zapewnię tylko z tego korzyści, lecz zastanawia mnie jedno. Czemu wszyscy porównują mnie do dziewczyny o imieniu Elen. Kim tak właściwie ona jest. Zaginioną dziewczyną czy uśmierconą nastolatką. Wiele pytań się nasuwało w mojej małej główce, ale odpowiedzi brak. 
- Kochanie - wtargnął natychmiast mój narzeczony. - Co się dzieje? 
- Zack to dla mnie za wiele. 
- Ale myszko o czym mówisz? 
- Ten chłopak ze stacji i jego nachalność, dziewczyna o imieniu Elen i wściekły ojciec. 
- Ale Julliet wszystko po kolei. - I właśnie wtedy się zaczęło. Streściłam mu cały dzisiejszy dzień. 
- Ten kutas Ci się narzucał? Ja już się z nim rozprawię.
- Nie Zack, nie o tym chciałam porozmawiać. Chodzi mi o Elenę. Znałeś nie jaką Elen? - widać było zakłopotanie, zmieszanie. Denerwował się, widziałam to. 
- Nie znałem jej osobiście. Była dziewczyną w Twoim wieku. Wszyscy mogą Cię brać za nią, bo naprawdę jesteś do niej podobna. 
- A czy ja.. Czy ja ją znałam? 
- Może z opowieści tak, ale czy osobiście to nie wiem. 
- Co się z nią stało? - stracił trop. 
- Utonęła. 
- Utonęła? To tyle? 
- Nie potrafię opowiedzieć Ci całego zdarzenia.
- Kiedy to się stało? 
- Z jakieś pół roku temu.
- To dokładnie wtedy, gdy straciłam pamięć. To wszystko naprawdę jest zagmatwane. 
- Nie myśl o tym. Musimy dopiąć na ostatni guzik naszą ceremonię rybko. 
- Wiem, ale przez to wszystko pogubiłam się. 
- Kochanie nie przejmuj się tym, we dwoje damy radę. 
- Mogę jeszcze zadać Ci pytanie? - skinął głową, a ja? Ja nie wiedziałam jak ubrać słowa w dobrze dobrane pytanie, jednakże zaryzykowałam. - Kim była dla tamtego chłopaka Elen? 
- Przyjaciółką. Śmiem twierdzić, że przez niego zginęła. 
- Skąd to możesz wiedzieć? 
- Kuzyn mi ostatnim czasem wiele opowiadał o niej.
- Znał ją?
- Misiek proszę dajmy sobie z tą historią spokój, nie poruszajmy jej. Nie mam ochoty na to. - Westchnął ciężko pod nosem, a ja zakrywając kołdrą twarz przełknęłam głośno ślinę. Sama nie wiedziałam co zrobić. Były dwa wyjścia. Zapomnieć o tym całkiem, bądź porozmawiać z Patt, ona na pewno by coś wiedziała. Lecz jak postąpiłam? Chcę zapomnieć. Tak będzie lepiej dla wszystkich, a raczej może dla mnie. 


Justin's POV. 
Drugi dzień z kolei jestem u Jessici. Mama ciągle telefonuje, abym wracał. Powtarza, że to nie ma sensu, ale ja się nie mogę poddać. Muszę pokazać Elen kim tak naprawdę jest, a bycie w tym miasteczku to wielka pomyłka. Dziewczyna musi to w końcu zrozumieć. Nie przez przypadek trafiła akurat do mojego domu bo całym zdarzeniu. To Bóg zesłał ją znów do Los Angeles, by ukazać, że wcale nie utonęła jak mówili śledczy. Ona żyje. Naprawdę żyje. 
- Jess wychodzę, nie wiem kiedy wrócę - chciałem zrobić coś na własną rękę. Chciałem znów ujrzeć twarz przyjaciółki. Przecież kiedyś uwielbiała spędzać ze mną czas, więc czemu niby teraz by nie chciała? A no tak.. Nic nie pamięta, nie pamięta nawet mnie. Nie pamięta tego ile ze sobą przeszliśmy, a wiecie jak to boli? Cholernie. Straciłem najbliższą osobę, a to nie jest rzeczą ugodową. 
- Przepraszam zastałem Julliet? - drzwi otworzyła mi nieco starsza kobieta. 
- Przykro mi, rodzina Magrey wyjechała dziś z samego rana.
- Wyjechała jak to? Gdzie? 


~♦~
Wybaczcie mi, że rozdziały dodaję tak rzadko, lecz teraz w szkole mam totalny zapierdziel. Poprawka egzaminu, a na dodatek zapisałam się jeszcze na prawko. Musicie mi wybaczyć i zrozumieć. 
Co myślicie co się wydarzy?
Justin przekona Elen?
Przypomni sobie wszystko?
Zack to niezły krętacz?
Czytajcie kolejne części cupboardlovee.




4 komentarze:

  1. Wow! Zajebisty rozdzial! Chce zeby Elen rozponala Justina... Nooo przeciez musi go rozpoznac. A no i ona wyjechala... Dlaczego??
    Ja chce juz nn...
    Weny zycze ;)
    K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, rozdział jest mega ciekawy!
    Z resztą, jak każdy Twój rozdział... : )
    Ciekawa jestem, czy Justin spotka się z Elen w następnym rozdziale i czy ona wreszcie uwierzy w prawdę. :>
    Rozdział niesamowity, pełen zdarzeń, co jest plusem dla Ciebie.
    Lubię, gdy dużo się dzieje w jednym rozdziale...
    Czekam na next...

    Pozdrawiam,
    AnotherGirl (Bloblo)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego to jest tak niesprawiedliwe?
    Zawsze gdy coś choć przez chwilę idzie dobrze od razu się komplikuje :/

    Już trudno :) Czekam na kolejny świetny i niezmiernie ciekawy rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię w Twoim opowiadaniu to, że nie robisz, jak niektóre dziewczyny, że od razu wszystko jej się przypomni i poleci do Justina. To jest coś w stylu "I że Cię nie opuszczę.", a ten film jest jednym z moich ulubionych.
    Rozdział piękny i już nie mogę doczekać się następnego, raz czekałam na nowe bardzo długo. Mam nadzieję, że teraz będziesz dodawała w miarę regularnie :) /K.

    OdpowiedzUsuń