czwartek, 16 października 2014

Rozdział VI



A wtedy Zack szarpnął ją za nadgarstek co spowodowało, że ponownie znalazła się na siedzeniu. Była cholernie zdenerwowana. Na siebie, na Zacka i na całą przeszłość.
- Czemu Ty mi to robisz? 
- Nie mogę pozwolić, by znów Cię skrzywdzono. 
- Może to On jest odpowiedzią na wszelkie moje pytania. 
- Daj spokój, nie bądź głupia. 
- Naprawdę uważasz, że taka jestem? 
- Twoje sny stały się obsesją, podświadomość Cię zmyla. 
- Tak trudno Ci cokolwiek zrozumieć? 
- To Ty niczego nie rozumiesz. Chcę Ci pomóc, a Ty mi nie pozwalasz. 
- Chcesz mi pomóc? Więc czemu nie pozwoliłeś mi chociaż z nim porozmawiać? 
- To ćpun, nie jest wart niczego. 
- Skąd możesz wiedzieć czego jest wart. Natychmiast chcę z nim porozmawiać. - miałam już dość. Dość niańczenia się mną. Zack był uroczy, ale w pewnych momentach jego troska przeobrażała się w urojenia, które podbudowywały jego ego. 
- Ten chłopak jest zdolny do wszystkiego. 
- Nie oceniaj go pochopnie. 
- Czemu go bronisz? Nie znasz go nawet - czemu go bronię? Sama nie wiem. Przyglądając się jego osobie doznałam ogromnego ukucia w sercu. Sama obawiałam się własnej reakcji tylko dlatego, że nie wiedziałam czym jest ona spowodowana. 
- Julli dajmy sobie już spokój z nim. Jestem przy Tobie i Ci pomogę we wszystkim. 
- Skąd wiesz, że dasz radę? 
- Po prostu nigdy się nie poddaje. Zaufaj mi. - poddałam się. Nie miałam argumentów na dalszą rozmowę. Zack znów wygrał. Nie miałam odwagi się kłócić, nie miałam ochoty na nic. Chciałam tylko położyć się do łóżka zmęczona całym dniem. 
- Naprawdę okropnie mi na Tobie zależy i nie chcę Cię stracić. 
- Czemu uważasz, że możesz mnie stracić? 
- Różnie może być w życiu, ale ja chce swoje dzielić wyłącznie z Tobą. 
- Trzymaj się Zack. - ucałowałam go na koniec udając, że nie słyszałam już jego ostatnich słów. Po prostu wyszłam z samochodu kierując się prosto do domu. Byłam przemęczona. Kąpiel była tym czego potrzebowałam.
- Jak udała się randka? - Jeszcze jego mi brakowało. Wręcz, gdy ojciec świdrował mnie wzrokiem ja po prostu go olałam by udać się do swego pokoju, do swej łazienki w której spędziłam dobre 2 godziny. 
Nazajutrz obudziły mnie promienie wpadające prze okno, które perfidnie naciskały na mą twarz. Rozbudziły mnie, lecz nie miałam im tego za złe. W końcu najwyższa pora podnieść się z łóżka i przywitać ze sztucznym uśmiechem kolejny dzień. To już rutyna. Nakładając uśmiech number two na swoją twarzyczkę podbijałam twarz. Bo co innego mi pozostało? Musiałam cieszyć się chwilami, w końcu Bóg podarował mi życie, z którego miałam czerpać bardzo wiele. 
- Julliet, zejdź proszę na dół. - wywróciłam teatralnie tęczówkami cichutko pod noskiem wzdychając. 
- Co znów? 
- Rozmawialiście już z Zackiem? Kiedy planujecie wziąć ślub? - tak to właśnie był mój ojciec. Ten o dziwo od życia chciał czerpać więcej nić nie jeden człowiek mógł dostać. 
- A Ty jedno w kółko i to samo. Zack, Zack i Zack. Zluzuj trochę. 
- Jak Ty się odzywasz do ojca? 
- Tak jak On postępuje z córką. 
- Mam Cię już dość, czym prędzej zamieszkaj z tym chłopakiem. 
- Nie martw się o to, wyprowadzę się szybciej niż Ci się wydaje. 
- Dosyć - nagle krzyknęła moja matka. - Mam już dość tej napiętej atmosfery. Jack opanuj się. Ona nie ukończyła jeszcze nawet tych zasranych 18 lat, daj jej spokój. - po raz pierwszy byłam świadkiem, gdy ta kobieta postawiła się temu mężczyźnie. W duchu biłam jej brawo. 
- Ale nie rozumiesz, ona musi to planować. 
- Nic nie musi, na wszystko przyjdzie pora, a teraz idź zrób to o co Cię wcześniej prosiłam. 
- Jasne, już idę. - nad zwyczajniej w świecie odszedł. 
- Dziękuje mamo. 
- Nie masz za co dziękować córciu, miałam już po prostu dosyć tego. 
- Ja już nie wiem co jemu się dzieję. 
- Nie myślmy o tym córciu. Teraz mam dla Ciebie inne zadanie. Zaniesiesz ciasto nowym sąsiadom. 
- Dobrze mamusiu, tylko powiedz gdzie konkretnie. 
- Dom na przeciwko. Powodzenia. - wzięłam parę głębszych wdechów dwukrotnie pukając w drzwi nowych sąsiadów. Tuż przy progu powitała mnie wysoka blondynka o promiennym uśmiechu. Odwzajemniła gest. 
- Hej. Więc to Ty jesteś moją nową sąsiadką. Miło Cię poznać. Jestem Julliet. - wystawiłam jedną dłoń ku niej całkowicie zapominając jaki był cel tej wizyty. - A właśnie moja mama upiekła ciasto dla twej całej rodziny.
- Hej, Keri. Dziękuje Ci bardzo jak i oczywiście podziękuj mamie. A może miałabyś ochotę wejść? 
- Wiesz jak na razie nie mam planów więc z chęcią skorzystam. 
- Napijesz się może czegoś? 
- Nie dziękuje.
- Więc chodźmy na górę, do mojego pokoju. - posłała mi swój uroczy uśmiech, a ja tuż za nią kierowałam się w stronę jej pokoju. Mieszkanie miała naprawdę przytulne, a pokój w kolorze fioletu mimowolnie odbijał od siebie pozytywną troską. 
- Skąd jesteś? 
- Przeprowadziłam się z Londynu. 
- Co skłoniło do przeprowadzki? 
- Cóż wolę na razie o tym nie mówić, wybacz. 
- Spokojnie, rozumiem Cię. 
- Długo tutaj mieszkasz? - czy długo mieszkam? Podobno tak, lecz jak było naprawdę Bóg jeden tylko wie. 
- Nawet nie wiem. 
- Nie zgrywaj się ze mną, powiedz. No chyba, że nie chcesz - sprzedała mi pstryczka w nos nadal śmiejąc się radośnie.
- Nie to, że nie chcę, ale naprawdę nie mam pojęcia. Kiedyś opowiem Ci o tej historii, jeśli będziemy utrzymywać kontakt. 
- To znaczy, że nie tylko ja mam ciemną przeszłość. 
- Nie wiem co masz na myśli pod słowem "ciemną", aczkolwiek tak masz rację przeszłość wcale nie należy do tych najlepszych.  

4 miesiące później. 
Justin's POV

To nie tak, że za nią nie tęsknie. Tęsknie. Cholernie mocno, lecz nie mogę zatrzymać się w miejscu. Muszę iść na przód. Może bez niej, może całkowicie sam, ale muszę. Nie mam wyjścia. Dotarło do mnie, że ta dziewczyna już nie wróci. Straciłem ją. Na zawsze. 
- Juuuustin - przeciągnęła moje imię drobna brunetka, która wpatrywała się we mnie, by następnie przyssać się do mojej szyi. 
- Miley nie mam dziś ochoty.
- Ale skarbie dziś jest nasza miesięcznica. Uczcijmy ją w jakiś sposób. 
- Co powiesz na kolację? - ucałowałem ją w czoło z podwojoną troską. Tym razem to ona odgrywała w mym życiu jakąś rolę. Może nie do końca spełniała się jako dziewczyna, ale była, a ja tego potrzebowałem. Potrzebowałem trzymać w swym ramionach istotę, dla której miałbym żyć. 
- Wiesz dobrze, że nie podnieca mnie romantyczny styl. Ostry seks mi wystarczy. - Cała Miley. Przewróciłem znudzony tęczówkami czując jak odpina mój pasek od spodni. 
- Nigdy nie poddajesz się. 
- Wiesz, że nie jestem jak Elena. Ja potrzebuję Cię czuć w sobie. 
- Nie waż się więcej poruszać jej tematu. - syknąłem prosto w jej usta odpychając ją od siebie. Irytowało mnie gdy ciągle wspominała mi o dziewczynie, której zawdzięczałem wszystko, a której tak naprawdę miałem więcej nie zobaczyć. 
- Przepraszam, wiesz, że nie chciałam. Nie kłóćmy się. Pozwól mi zrobić wszystko byś zapomniał. 
- Dobra chodź tutaj - przyciągnąłem ją niespodziewanie do siebie zachłannie wpijając się w jej usta. Byłem wściekły, a w tym stanie najbardziej pożądałem jej. Być może to chore, ale dawała mi upust. Odreagowywałem. 
- Odpręż się - tym razem ona przejęła inicjatywę i popychając mnie na łóżko zdjęła ze mnie spodnie, następnie bokserki, a potem chwyciła mojego kutasa w swe zwinne ręce. Uśmiechnąłem się, a wtedy ucałowała jego czubek. Przymknąłem swe powieki. Była zawsze w tym rewelacyjna, lecz gdy wzięła go do ust jęknąłem. Rozkoszowałem się ściankami jej gardła ciągnąć ją za włosy, by przypadkiem nigdzie nie uciekła. Dziś jak tam bardzo chciała to zaspokoi mnie dobitnie. 
- Kocham Twojego przyjaciela, a jeszcze bardziej uwielbiam się nim dławić. 
- Ssij go suko, liż go - ciągnąłem za końcówki jej włosów uśmiechając się błogo. W takich chwilach mogłem zapomnieć. Może to nie odpowiednia kobieta, ale jak każdy facet potrzebowałem tego. 
- Kurwa - wychrypiała w końcu. - Ty nigdy o niej nie zapomnisz - splunęła odsuwając się ode mnie. 
- Jeszcze nie skończyłaś!
- I nie skończę dopóki nie przestaniesz. Przestań o niej myśleć, przestań wracasz do wspomnień. Jej już tu kurwa nie ma, Ona nie wróci. Zrozum to w końcu. 
- Wyjdź. - znieruchomiała, ale nie będzie mi dyktować tego co mam robić. - Wyjdź suko - krzyknąłem próbując ją wypchnąć. - Albo chuj, to ja wyjdę - posłałem jej ostatnie spojrzenie opuszczając swój dom. Miałem dość. Miałem pierdoloną nadzieję, że to sen a gdy się obudzę ona już kurwa będzie. Odnajdzie się, stanie się pierdolony cud i ta dziewczyna znajdzie się przy mnie. Bo w końcu nie powiedziałem jej tyle rzeczy. 
- Kurwa mać! - uderzyłem pięścią w kierownicę nie mogąc powstrzymać się od krzyku. Byłem już wykończony całą sytuacją. Minęło parę miesięcy od tamtego dnia, a ja nadal nie mogę się pozbierać. Zachowuję się jak baba, ale nie mogę inaczej. Przecież przeze mnie zginęła osoba, na której mi tak zależało. Gdyby nie ja, ona nadal cieszyła by się życiem. Odpaliłem papierosa błądząc bez celu po uliczkach miasta. 


Julliet's POV 

Nic się nie zmieniło, pamięć nie wróciła. Towarzyszą mi Zack i Kieri. Strasznie się zaprzyjaźniłam z tą dziewczyną, a jeśli chodzi o Zacka to bardzo próbuje mnie uszczęśliwić. Po części mu się to udaję, lecz czuję momentami jak coś kręci.
- Julli - z zamyśleń wyrwał mnie głos mej przyjaciółki.
- Tak?
- Muszę Ci coś powiedzieć. Nie zostanę w miasteczku długo.
- Ale o czym Ty mówisz. 
- Nie mogę
-  Kieri co masz na myśli? 
- Oh mów mi po prostu Jessica. 
- Że co? 
- Nie jestem Kieri, jestem Jessica Lclony. 
- Nic nie rozumiem. - opadłam bezsilnie na łóżku wdychając ciężko powietrze. Przez cały ten czas mnie okłamywała? Ale po co? 
- To zbyt długa historia. 
- Ufałam Ci, oszukałaś mnie. 
- Nie, Elena nie oszukałam Cię. - Nie, nie i jeszcze raz nie. Niech ona tylko nie zaczyna, że zna mnie jako zupełnie inną dziewczynę. To w niczym mi nie pomaga. 
- Słuchaj to nie jest śmieszne. Twoi rodzice wynajęli najlepszych detektywów. Jack popełnił błąd. 
- Przecież Jack to mój ojciec, jaki błąd? - zakręciło mi się w głowię. 
- To nie prawda Twoimi rodzicami są Katy i Jonson Montess. 
- Nie, to Jack i Loren. 
- Oszukali Cię. 
- Nie wkręcaj mnie proszę. I tak już mam mętlik jeszcze Ty. Nie chcę tego słuchać. 
- Ale wysłuchaj mnie tylko. 
- Nie, daj mi spokój. - westchnęłam pod nosem wykręcając numer do Zacka, który gdy tylko prosiłam przyjechał po mnie. 
- Ona mi wmawia, że jestem jakąś Eleną, zabierz mnie stąd. 
- Jesteś jakaś psychiczna, daj mojej dziewczynie spokój. - wtrącił się. 
- Ty też jesteś w tą szopkę zamieszany. Konsekwencje Was nie ominął. 
- Daj już święty spokój kretynko. Ciebie powinni zamknąć. 
- Wiesz doskonale o czym mówię. 
- Żegnaj - chwycił mnie za nadgarstek wyciągając z jej mieszkania. Byłam przerażona, a w głowie panował totalny chaos. Byłam wręcz przerażona. Zgrywała się, lecz jeśli miała mnie już dość mogła mi to powiedzieć, a nie wymyślać coś po czym wiedziała, że się od niej odwrócę. 
- Kochanie nie przejmuj się to wariatka - uspokajał mnie Zack. On zawsze wiedział co robić, gdy jest mi źle. 

Jessica's POV. 
Po raz któryś próbowałam dodzwonić się do Justina. Teraz byłam prawie pewna tego co działo się w rodzinie Colinsów. Oni przetrzymywali Elenę. Robili to bez skrupułów, bez obaw o konsekwencje. Nie mogłam na to pozwolić. Ta dziewczyna miała być szczęśliwa wśród ludzi którzy ją kochają. 
- Justin. - nabrałam powietrza do płuc, gdy w końcu odważył się odebrać. 
- Kto mówi? 
- Jessica. Odnalazłam Elen..  




~♦~
Wybaczcie, że tyle musieliście czekać na kolejny rozdział. Po prostu byłam na wyjeździe i nie miałam możliwości dodania. Może nie wyszedł najlepiej, ale postaram się w kolejnych dać już z siebie wszystko. 
Jak myślicie jak potoczą się losy?

4 komentarze:

  1. Wow! Opłacało się czekać. Bardzo podoba mi się ten rozdział i wgl opowiadanie :) nie mogę się doczekać nn, ciekawe jak zareaguje Justin?
    K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow...naprawdę ciekawy rozdział. Mam nadzieję, że szybko pojawi się nn. ♥ zapraszam do mnie na nowy ;p
    fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Omomom cudny rozdział :)
    Justin musi ją w końcu znaleźć
    Już chcę następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju,jeju!
    Wreszcie ktoś odnalazł Elen! : )
    Teraz czekać, kiedy dziewczyna wróci do swojej prawdziwej rodzinie...
    Rozdział jest bardzo, ale to bardzo interesujący i wspaniały... :>

    Pozdrawiam,
    AnotherGirl

    OdpowiedzUsuń