wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział I

12.07.2014. 


- Ona musi tutaj być - próbowałem wyrwać się dwóm policjantom, którzy trzymali mnie. - Ona żyje, wiem to! 
- Ocean jest wielki, a szanse małe. Proszę zabrać tego młodzieńca - kilka słów, a tak wielki ból wywołały w okolicach klatki piersiowej. Wstrząśnięty i osłabiony zostałem odciągnięty do karetki. 
- Nic mi nie jest, do jasnej cholery. Elena przepraszam, błagam wybacz mi! - bezsilnie opadłem na kolana roniąc kilka pojedynczych łez. Tak jestem facetem - i tak właśnie w tym momencie płaczę. To wstyd? Nie sądzę. To tylko słabość do jej osoby, która nasiliła się w momencie, gdy doszło do mnie, że to tak naprawdę moja wina. To ja chciałem. Ja ją namówiłem. 
- Justin chodź, wracamy do domu 
- Nie mogę, zostaję. 
- Nie wygaduj głupot, tak jej nie pomożesz.
- Tato zostaje!
- Synu proszę Cię, ona jutro Cię odwiedzi. 
- Ty siebie słyszysz? Ona mnie nie odwiedzi, nie po tym co jej zrobiłem. Ona mnie już znienawidziła gdziekolwiek teraz jest. - byłem na siebie wściekły. Gdyby nie mój pomysł wszystko teraz było by dobrze. Gdyby nie ja nadal widniał by ten promienny uśmiech co zwykle. 
- Witam, jestem Jimy Hartel, chciałbym zadać panu kilka pytań. - podszedł do mnie nie za wysoki mężczyzna w stroju służbowym. 
- Myślę, że to nie najlepsza pora na taką rozmowę, podziękujemy panu - wtrąciła się moja rodzicielka. Sam nie wiem co się ze mną działo. Sytuacja mnie dusiła. Wykańczała od środka, a sumienie? Nie dawało spokoju. Ciągle powtarzało "To Twoja wina, jesteś zwykłym nic nie wartym gnojkiem" Byłem bezsilny. Czułem jak moja dusza ulatnia się ze mnie, czułem, że to może być koniec wszystkiego. Jak mogłem na to pozwolić, jak mogłem stracić tak ważną osobę w moim życiu. Przepraszam przyjaciółko, naprawdę przepraszam. 
- Justin musisz odpocząć. 
- Może masz rację, nie najlepiej się czuję. - do domu jechaliśmy w ciszy. Nikt nie odważył wypowiedzieć jakiegokolwiek słowa. Żadne się nie odezwało by przypadkiem nie urazić, ani nie dobić sytuacji, lecz czekałem na telefon, gdy powiedzą, że znaleźli ją, że to tylko zły sen z którego już mogę się obudzić. 
- Synku chcesz coś zjeść, napić się? 
- Nie mamo, pójdę do siebie. - w czterech ścianach wszystko wracało. Ból, cierpienie i wspomnienia, które żarzyły się pod każdą wywołaną myślą. Jak mam sobie spojrzeć w oczy? Jak mam spojrzeć w twarz panu bądź pani Montees. To nie dorzeczne. Czemu akurat Ona? Dlaczego do tego dopuściłem - przecież nie powinienem. 

" Leżeliśmy razem u mnie oglądając kolejne romansidło, które bardzo uwielbiała i na których zawsze płakała. Tym razem obyło się bez płaczu, a nawet zaczęła się śmiać.
  - Nigdy bym za Ciebie nie wyszła, pomyśleć, że musiałabym się męczyć z sprzątaniem Twoich brudnych gaci.
  - Ale przecież żona od tego jest.
  - Twoja mama też zbiera z podłogi brudne bokserki ojca?
  - Nie koniecznie, ona już je ściąga od razu z niego.
  - Jesteś obrzydliwy.
  - A ja bym mógł mieć taką żonę - i ten moment gdy speszona odwracała wzrok by w głębi duszy uśmiechać się.
"

Była jak anioł. Delikatna i subtelna, lecz wielu rzeczy nie zdążyłem już jej powiedzieć, a naprawdę szkoda - bo teraz mnóstwo kwestii nasuwa się na język. Dziś bym zrobił to bez krępacji. 

" - Elena masz seksowny ten tyłeczek.
  - Spójrz na niego jeszcze raz, a przypieprzę Ci że w nocy z bólu będziesz jęczeć moje imię.
  - Ty byś mogła krzyczeć moje z przyjemności.
  - Wolę krzyczeć już imię swego psa
  - Nie udawaj, nie udawaj. "

A jeszcze piękniej się złościła. Była taka naturalna, taka nieprzewidywalna, a najważniejsze było to, że mogliśmy oboje być przy sobie sobą. Żadne z nas się nie krępowało. Przyjaźń kwitła i będzie cholernie brakować mi jej piskliwego głosu gdy coś nie szło po jej myśli, gdy się denerwowała i krępowała. Mimo wielu wad była najlepsza. Była najlepszą przyjaciółką w której zawsze miałem wsparcie. Nigdy nikt ani nic nas nie rozdzieliło. Mimo przeciwności dawaliśmy radę. Zawsze razem. Mogłem traktować ją jak siostrę, a miłość? U nas nie wchodziła w grę. Żadne z nas nie chciało przekreślić co do tej pory budowaliśmy, lecz uczucia czasami się zmieniają, lecz tym razem znów powiało chłodem jeszcze mroźniejszym niż zwykle. 


Elena's POV.


Boże czy to oznacza mój koniec? Mam iść za tym światełkiem? Ono jest coraz jaśniejsze. Zaraz je dotknę. Błagam, odezwij się. Mam tam iść, proszę powiedź coś, nie zostawiaj mnie. Nie odchodź, doradź mi. Zimno mi.
- Obudź się - o ścianki mych uszu odbił się męski głos. Miałam mętlik. Wołali, ale nie wiedziałam skąd dobiegał głos. Błądziłam, aż w końcu poczułam delikatne szarpnięcie. Wyplułam kilkakrotnie wodę z płuc próbując otworzyć oczy. W końcu udało mi się. Dostrzegłam pochylonego w podeszłym wieku mężczyznę. 
- Kim pan jest i gdzie jestem? 
- O wybudziłaś się już kochanie - do pomieszczenia weszła kobieta jak śmiem twierdzić gospodyni tego domu.
- Czy mogę wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi? 
- Naprawdę nic nie pamiętasz, Julliet? - posłała mi pełen sympatycznej fali uśmiech, który prosił się wręcz o odwzajemnienie...



~♦~

W takim bądź razie pierwszy rozdział za nami. Nie jest zbyt długi, jednakże to dopiero początek więc akcja jak i treść nie są jeszcze zachwycające. Czy jestem z niego zadowolona? Ani trochę. Pisałam już go kilkakrotnie i kasowałam. Pisała i kasowałam i tak w kółko, aż w końcu zdecydowałam się na coś byście nie musieli długo czekać, aczkolwiek nie wiem czy dobrałam odpowiednią wersję.  
P.S : Kawałki tekstów te w cytacie i na dodatek pochylone są to wspomnienia naszych bohaterów. 


Co stało się z Elen? 
Jak poradzi sobie Justin? 
I czy wszystko jest tak jak być powinno?
I czemu kobieta powiedziała do niej "Julliet"?
Tego dowiecie się w kolejnej części "cupboardlovee" . 
Serdecznie zapraszam do komentowania! :)









5 komentarzy:

  1. Świetny pierwszy rozdział, bardzo wciągająca fabuła. Następne rozdziały zapowiadają sie bardzo interesująco :) Gratuluję talentu do pisania ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu jakie emocje! A wspomnienia najlepsze haha :D Idę czytać kolejny! M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej, końcówka rozdziału to dopiero mnie zszokowało...
    Co z Eleną?
    Musze się dowiedzieć tego, jak najszybciej...
    Więc zabieram się do rozdziału drugiego! : )
    A co do tego rozdziału? Jest świetny! :>

    Pozdrawiam,
    AnotherGirl (Bloblo)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział. Naprawdę ciekawy. Nie mam żadnych uwag, jest perfekcyjny. Idę czytać następny ;p <3
    /L

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm... Fajny. Naprawdę fajny. Straciła pamięć, zgadza się? =) Lecę do drugiego rozdziału <3 Pozdro :)

    OdpowiedzUsuń